Mieliśmy się wprowadzić 13 października...
Nie wiem czemu 13 ale tak wymyślił mój mąż że trzeba mieć cel...no i cel nie został osiągnięty...A dlaczego?!? Bo pan ktory układa u nas płytki robi to już od 3 miesięcy i końca nie widać, czasami myślę że jemu u nas jest poprostu fajnie i on nigdy sobie nie pójdzie Ale nie moge powiedzieć bo takiego perfekcjonisty to ja jeszcze wśrod fachowcow nie spotkałam ale precyzja wymaga czasu więc grzecznie czekamy... :) Mam nadzieję jednak że choinkę będziemy ubierać w nowym domku! :) Tymczasem żeby sprawić sobie trochę przyjemności kupiłam sobie drzewo! Drzewo ma jakieś 1.20 w kłebie ale i tak jestem bardzo z niego dumna choć to nie dąb to jednak jest dom i drzewo i syn więc mamy komplet! :) No oczywiście jest też córcia na deser ale bywa grymaśna... Drzewo zostało zasadzone na klombie przed domem przy wybitnej pomocy owego syna i prezentuje się baardzo okazale...jak dla mnie!:)
Tak się rozpędzilam że posadziłam coś również na drugim kląbiku ale nie chcialo mi się już folii rozkładać ale zrobię to bo plewić też mi się nie chce:) oba klomby będą wysypane żwirkiem ale to dopiero na wiosnę...
Wiem narazie wygląda cokolwiek żałośnieale będzie dobrze:) No a na deser świecące kostki w naszym tarasie własnoręcznie wyprodukowane przez mojego zdolnego męża