A miało być tak pięknie...
Mieli w tym tygodniu malować, a szlifują odnowa...to jest jakaś pieprzona masakra! A zaczęlo się własnie od podświetlenia sufitu, w dzień bylo ok, ale jak zapadł zmrok zrobiło się strasznie...zaatkowały nas cienie i nierówności z niewyobrażalną siłą, blady strach na nas padł! Mąż pobiegł po latarkę i zaczął podswietlać ściany w miejscach naszych przyszłych punktów świetlnych, a jak się domyślacie będzie ich sporo... I wtedy stało się jasne że to co wyglądało na gładkie wcale takie nie jest... Zadzwoniłam po wykonawców , przyjechali, pooglądali i co?! I stał się CUD! Przyznali że jeszcze w życiu tak nie schrzanili! I od wczoraj poprawiają...a ja? Cuż nawet tam nie jade...dwa tygodnie robiliśmy wszystko żeby pozbyć się kurzu, mój dzielny mąż wyodkurzał wszystkie ściany i sufity, pomyłyśmy z córką ( fakt -ona większość , dzięki curciu! ) okna, zastał ułozony parkiet i schody , są sprzęty i meble w kuchni bo przecież w tych czasach malowanie to prawie czysta robota....a teraz.?! Znowu ten pył od nowa, ja sie go chyba nigdy nie pozbędę. Pamiętam remont w mieszkaniu, mialam wrażenie że przez rok ten kurz ciągle wyłaził i teraz wręcz obsesyjnie chcialam się tego ustrzec...i może dlatego? A ja już lampki sobie kupilam świąteczne do nowego domu i gdzie ja je zawieszę?! Eh, szkoda gadać...pocieszające jest to że nasza ekipa zachowała się fair, a to, nie zawsze jest takie oczywiste, zwłaszcza że mieli już zapłacone za te gładzie. Narazie nie jadę na budowę, jak posprzatają to pojadę, narazie nie mam siły... Narazie to tyle... Pozdrawiam
Komentarze